„A gdzie tytuł” to książeczka, która jeszcze nie jest skończona, nie ma tytułu, nie ma w niej opowieści. To taka niecodzienna historia o tym jak powstaje bajka. Autor w charakterystyczny dla siebie sposób pokazuje nam, że pisanie opowieści dla młodych czytelników nie jest takim prostym zadaniem, jak mogłoby się nam wydawać i że potrzeba na to cierpliwości i czasu.
Czytając tą książkę, mamy wrażenie że wszystko dzieje się na naszych oczach, a akcja to jedna wielka improwizacja.
Są tu też postacie, które nie wiedzą o czym jest bajka i mówią wprost do młodego czytelnika.
Po otwarciu książeczki okazuje się, że patrzą na nas jakieś stworki, takie jakby nie do końca dorysowane. Jest jakiś piesek, świnka, wąż, wróżka, ludzik…
Cała piątka od samego początku stara się zabawić nas – czytelników. Uczestnicy przedstawiają nam również strasznego potwora, który wbrew pozorom nie jest aż taki zły. Starają się nawet opowiedzieć bajeczkę, jednak ostatecznie postanawiają przedstawić nam samego autora. Takim oto sposobem możemy zaglądnąć do pracowni autora zamkniętego na kartach książki. Namówiony przez bohaterów, sam opowiada nam krótką bajeczkę, a potem wraca do tworzenia dzieła.
Nie jest to książka interaktywna, tak jak poprzednie dzieła tego autora. Natomiast przyciąga uwagę czytelników w każdym wieku. Przemyślana grafika i niestandardowa zawartość intryguje nas do przeczytania lektury aż do ostatniej karteczki.
To jedna z moich ulubionych książeczek.
PolubieniePolubienie
Cieszę się.
PolubieniePolubienie